Tajemnica świąteczna: wykrywacze pocisków i śledzenie Świętego Mikołaja
<p class="ArticleImageCaptionCredit ArticleImageCaptionCredit–NoTitle”>Josie Ford
Okres świąteczny, choć teoretycznie pełen magicznej atmosfery, potrafi być również przyczyną stresu i zmęczenia. Ten tekst, mimo że dotyczy świąt, powstał na początku grudnia – w czasie, gdy przygotowania dopiero nabierają tempa. Mimo dobrych intencji, wciąż brakuje pomysłów na prezenty, dekoracje pozostają w kartonach, a na horyzoncie już czekają szkolne wydarzenia, które wymagają udawania świątecznego entuzjazmu dla dobra dzieci. W efekcie wielu z nas, podobnie jak autor, może poczuć się bardziej „grinchowato” niż radośnie.
W tej atmosferze idealnie wpasowuje się kontrowersja wokół inicjatywy znanej jako NORAD Tracks Santa. Program ten, prowadzony przez Północnoamerykańskie Dowództwo Obrony Powietrzno-Kosmicznej (NORAD), co roku 24 grudnia „śledzi” podróż Świętego Mikołaja po całym świecie. Można uzyskać informacje o jego lokalizacji telefonicznie, online lub za pośrednictwem mediów społecznościowych. Choć brzmi to jak nieszkodliwa zabawa, historia tej tradycji kryje w sobie zaskakujące szczegóły.
Geneza śledzenia Mikołaja przez NORAD jest zakorzeniona w czasach zimnej wojny. Oficjalna historia głosi, że inicjatywa powstała w wyniku pomyłkowego telefonu dziecka w 1955 roku. Dziecko, dzwoniąc pod podany w reklamie numer telefonu, zamiast do Świętego Mikołaja trafiło do Centrum Obrony Kontynentalnej (POPAD) – poprzednika NORAD-u. Na dyżurze znajdował się wówczas pułkownik Harry Shoup, który zareagował empatycznie, zapewniając małą rozmówczynię, że POPAD zadba o bezpieczeństwo Mikołaja podczas jego podróży. Tak narodziła się tradycja, która do dziś przyciąga miliony ludzi na całym świecie.
Jednak za tą uroczą historią kryją się także elementy propagandy zimnowojennej. NORAD, jako organizacja odpowiedzialna za wykrywanie potencjalnych zagrożeń w postaci pocisków nuklearnych, chciał złagodzić swój wizerunek. Prezentowanie instytucji jako „opiekujacej się” Świętym Mikołajem było sposobem na ocieplenie jej wizerunku w oczach społeczeństwa. Dla wielu NORAD symbolizuje zarówno grozę potencjalnego konfliktu nuklearnego, jak i radość dzieci śledzących ruchy Mikołaja w Wigilię.
Nie tylko świąteczne tradycje wywołują emocje. W Australii naukowcy wpadli na pomysł badania równie nietypowego, co kontrowersyjnego. Projekt Chart Your Fart zachęca Australijczyków do… monitorowania własnych wzdęć. Za pomocą aplikacji mobilnej uczestnicy mogą rejestrować takie cechy swoich gazów jak intensywność zapachu, głośność, czas trwania, a nawet „utrzymywanie się” w powietrzu. Według twórców, analiza tych danych pomoże lepiej zrozumieć problemy zdrowia jelit, które dotyczą dużej części populacji.
Badanie to zyskało uwagę mediów, a temat został nawet sparodiowany w jednym z nagłówków jako „energia wiatru”. Jednak naukowcy podkreślają, że problem jest poważny – nadprodukcja gazów to częsty objaw problemów trawiennych, dotykający nawet 43% Australijczyków na co dzień. W kontekście sezonu świątecznego, gdy na stołach królują ciężkostrawne potrawy i brukselka, wyniki tego projektu mogą być szczególnie przydatne.
Dla tych, którzy szukają niebanalnych pomysłów na prezenty, londyńskie Christie’s zorganizowało niedawno aukcję poświęconą fantastyce naukowej i fantasy. Jednym z najważniejszych przedmiotów była tzw. „Biblia Diuny” – zestaw dokumentów zza kulis nigdy niezrealizowanej adaptacji „Diuny” autorstwa Alejandro Jodorowsky’ego. Reżyser, znany z ambitnych i często kontrowersyjnych projektów, planował stworzyć film trwający ponad 10 godzin, z udziałem takich gwiazd jak Orson Welles czy Mick Jagger.
Choć projekt ten zyskał niemal mityczny status wśród fanów science fiction, jego przeciwnicy wskazują na megalomanię reżysera. Krytycy zarzucają Jodorowsky’emu przesadzony symbolizm i pretensjonalność, co mogłoby sprawić, że film stałby się trudnym do przyswojenia widowiskiem. Niemniej jednak, „Biblia Diuny” wzbudziła ogromne zainteresowanie jako unikalny element historii kina, a jej wartość kolekcjonerska była nie do przecenienia.
W czasie przedświątecznym warto spojrzeć na te historie jako przypomnienie o różnorodności ludzkich zainteresowań i naszej zdolności do łączenia tradycji z kreatywnością. Bez względu na to, czy śledzimy Mikołaja z NORAD, monitorujemy zdrowie jelit za pomocą aplikacji, czy licytujemy kolekcjonerskie artefakty, święta pozostają czasem, który łączy ludzi na różne, czasem zaskakujące sposoby.