Mikey Madison w pełni odczuwa ciężar swojej przełomowej roli w serii horrorów Scream
Mikey Madison, znana z roli w filmie Anora, coraz bardziej uświadamia sobie, jak wielkie znaczenie miało jej wcielenie się w postać Amber w piątej odsłonie kultowej serii horrorów Krzyk. Choć od premiery minęło już kilka lat, aktorka wciąż mierzy się z emocjami, jakie wywołała zarówno sama rola, jak i jej wpływ na fanów serii. Amber, którą Madison zagrała, okazała się być jednym z dwóch Ghostface’ów w filmie zatytułowanym po prostu Krzyk. Szczególnie ważnym momentem było ujawnienie, że to właśnie jej postać odebrała życie Deweyowi, bohaterowi granemu przez Davida Arquette’a – jednej z najbardziej lubianych postaci oryginalnej trylogii.
Nieświadomość wobec gigantycznej bazy fanów
Mikey Madison przyznaje, że podczas pracy nad filmem nie zdawała sobie sprawy z olbrzymiego znaczenia, jakie seria Krzyk ma dla swoich fanów. W rozmowie z magazynem Collider w serii wywiadów „Ladies Night” aktorka wyznała: „Muszę być szczera, kiedy pracowałam nad filmem, byłam trochę naiwna i nie zdawałam sobie sprawy, jak ogromna jest baza fanów tej franczyzy. Teraz odkryłam to osobiście. Fani horrorów to najlepsi ludzie na świecie, ale ja wtedy po prostu nie zdawałam sobie z tego sprawy.”
Takie podejście mogło wydawać się zaskakujące, zwłaszcza że seria Krzyk od lat jest uznawana za jedną z najważniejszych w gatunku horroru, a jej fani przywiązują ogromną wagę do każdej postaci. Zaledwie trójka bohaterów – Sidney (Neve Campbell), Gale (Courteney Cox) i Dewey (David Arquette) – przetrwała oryginalne filmy, co uczyniło śmierć Deweya w najnowszej odsłonie wielkim szokiem dla widzów. Postać ta była niemal symbolem odporności, przetrwawszy niezliczone ataki i niebezpieczeństwa. Jego strata była dla fanów wyjątkowo bolesna.
Reakcje fanów i trudne emocje
Dla samej Madison śmierć Deweya była trudnym do przyswojenia momentem. Aktorka wspomina, że początkowo była po prostu smutna, że tak ważna postać musi odejść. Jednak dopiero reakcje fanów uświadomiły jej skalę emocji, jakie wywołała. „Pamiętam, że pomyślałam: ‘To świetna postać, szkoda, że musi zniknąć.’ Dopiero później zobaczyłam, jak wielkie serce fani włożyli w swoją miłość do tej postaci. Ludzie podchodzą do mnie i mówią: ‘Nienawidzę tego, że to się stało. Jestem na ciebie zły.’ A ja mogę tylko odpowiedzieć: ‘Przepraszam, ja nie napisałam tego scenariusza! Nie chciałam tego robić.’” – wyznała aktorka.
Symboliczne przejęcie pałeczki
Mimo kontrowersji, śmierć Deweya miała swoje narracyjne uzasadnienie. Dla wielu krytyków i widzów było to konieczne, aby seria mogła przekazać „pałeczkę” nowemu pokoleniu bohaterów. Choć decyzja ta spotkała się z mieszanymi reakcjami, podjęto próbę podniesienia stawki w tej nowej odsłonie. Niestety, kolejne filmy nie zawsze potrafiły sprostać oczekiwaniom fanów – wystarczy wspomnieć o takich wydarzeniach, jak rezygnacja Neve Campbell z udziału w szóstej części czy zwolnienie Melissy Barrery, odtwórczyni głównej roli w siódmej odsłonie serii. Niemniej jednak, śmierć Deweya pozostała jednym z najbardziej pamiętnych momentów w historii Krzyku.
Co dalej z Mikey Madison i serią „Krzyk”?
Obecnie Mikey Madison można oglądać w oscarowym kandydacie, filmie Anora. Natomiast sama seria Krzyk ma powrócić już w przyszłym roku, z Neve Campbell i Courteney Cox ponownie wcielającymi się w swoje kultowe role. Fani z niecierpliwością czekają na kolejne informacje dotyczące przyszłości Ghostface’a i losów nowych bohaterów, choć wiele osób nadal będzie wspominać emocje, jakie wywołały wydarzenia z piątej części.